O sadzeniu kwiatów, odcinaniu zaschniętych łodyg i wzrastaniu

In Psychologia i rozwój by Agnieszka Siołek-CichockaLeave a Comment

Jakiś czas temu kupując na balkon kwiaty – pelargonię angielską, zapytałam ogrodnika, do którego jeżdżę od kilku lat po sadzonki, jak mam o nią dbać. Odpowiedział, że oprócz regularnego nawożenia najważniejsze, aby jak najszybciej odrywać jej zaschnięte kwiaty i ich łodygi. W innym wypadku roślina przeznaczy swoje siły na odżywianie starych i martwych pędów, zamiast na wzrost i zawiązywanie nowych pąków.

Wczoraj, późnym wieczorem, obrywałam to, co przekwitło i pomyślałam, że dokładnie tak samo jest z nami. Gdy trzymamy w sobie to, co należy do przeszłości, stare nierozwiązane sprawy, zadry i rany, część naszej życiowej energii idzie w utrzymywanie tego, co martwe, co już nam nie służy. To jeden z powodów dla których nie możemy w pełni realizować siebie i wzrastać, ponieważ nasze ciało, pamięć, świadomość przeznacza energię na coś odwrotnego do wzrostu, a przynajmniej nie może przekierować w jego stronę większej puli życiodajnych i twórczych zasobów.

(Nie)stety nie jesteśmy kwiatami do których można podejść i jednym ruchem ręki oderwać to, co przekwitło. Niestety, bo mogłoby być prościej, a stety, bo możemy wziąć za ten proces odpowiedzialność i niedobrze by było, gdyby to inni decydowali w tym aspekcie za nas. Tylko potrzebujemy czasu i odpowiednich warunków, aby móc to zrobić. Niekiedy obecności drugiej osoby, która wesprze nas w procesie zmiany. Bo, jak pisze Pia Skogemann: „By posuwać się naprzód, wszyscy potrzebujemy kogoś, kto widzi w nas to, czym jeszcze nie jesteśmy.”

Mamy w sobie zdolność do przemiany i uzdrawiania siebie, choć czasem, kiedy wszystko spowija mrok, wydaje się, że nie ma w nas żadnej twórczej mocy. Uważam, że ona zawsze w nas tkwi. Tylko czasem wydaje się niedostępna, bo jest uśpiona i przykryta. Nie mamy z nią kontaktu, ponieważ nie znamy sposobów, jak się do niej dostać, by odciąć to, co powinno z naszego życia odejść. Zawsze warto ich szukać i próbować. Ryzykować wyjście w swoją stronę choćby najmniejszym gestem. 

Opieka nad roślinami nieustannie przypomina mi, że jest w naszym życiu czas wzrostu i czas, kiedy zrzucamy zeschnięte liście, aby coś nowego mogło przyjść. Dlatego tak bardzo lubię pielęgnować kwiaty, sadzić je i grzebać w ziemi. Od nich uczę się również, że każda roślina potrzebuje do wzrostu czegoś innego, tak jak i my rozkwitamy w różnych warunkach. Odkrywajmy je powoli, cierpliwie i łagodnie. W zgodzie ze sobą.

AUTOR

Agnieszka Siołek-Cichocka

Facebook

Prowadzę psychoterapię i pomoc psychologiczną w ujęciu Gestalt. Jestem terapeutą w trakcie szkolenia w Wielkopolskiej Szkole Psychoterapii Gestalt. Prywatnie i zawodowo inspiruję się nurtem psychoterapii Gestalt i filozofią zen, psychologią głębi oraz przyrodą i procesami, jakie w niej zachodzą. Fascynuje i pasjonuje mnie ucieleśniona ścieżka – poznawanie i odkrywanie siebie w kontakcie z ciałem, w tym poprzez symbolikę ciała, taniec i ruch. W pracy i w życiu osobistym bliska mi jest metafora i symbol przepływu. To znaczy, że patrzę na życie i rozwój człowieka, jak na nieustanny proces – bycie w ruchu zmian, w którym ważne miejsce zajmuje cykliczność.