„Brać rzeczy takimi jakie są, znaczy tracić.
Być obecnym w bieżącej chwili, znaczy tracić.
Tracimy z własnego życia każdą kolejną chwilę.
Czyli co właściwie tracimy?
Swój egocentryzm,
kurczowe wczepianie się w siebie samego,
w swoje wyobrażenia i nawyki.”
– Jakusho Kwong „Bez początku, bez końca. Intymne serce zen”
Bliska i ważna jest dla mnie filozofia utraty. Bynajmniej nie po to, aby się umartwiać, ale po to, aby było w życiu więcej życia.
Słowo „strata” ma w naszej kulturze negatywne konotacje. I chciałabym je trochę odczarować, ponieważ utrata związana jest z ruchem życia. Umożliwia przepływ życiowej energii. To puszczenie, domykanie, zamykanie, wycofanie. Uwalnianie się od emocji – przeżywanie ich. Razem z utratą tworzy się przestrzeń na nowe. Dzięki niej może zaistnieć i rozpocząć się nowy cykl.
Straty są koniecznie, aby wzrastać i dojrzewać. Bez nich życie zamiera lub zacina się w jakimś punkcie, sprawiając, że wciąż odgrywamy i powtarzamy te same lub podobne sytuacje.
Nie chcąc puścić, bronimy się przed utratą, ale paradoksalnie najwięcej tracimy wtedy, kiedy próbujemy coś zatrzymać. Lecz niczego zatrzymać nie można.
Wszystko się zmienia i płynie. Życie jest w nieustannym ruchu i każdego dnia coś odchodzi od nas bezpowrotnie. Przemija. Żadnej relacji, uczuć, stanu nie można mieć na własność. Również siebie sprzed kilku lat, miesięcy, dni, minut, bo właśnie w tej chwili, tu i teraz, stajemy się na nowo. Wciąż na nowo. Jesteśmy bezustannie w procesie zmian. To również o tym, dlaczego wkładanie siebie i innych w sztywne ramy łatek i ocen nie ma większego sensu.
Na żadnej chwili nie można zrobić stop klatki. Nawet to, co na zdjęciu, raptem uchwycone, w mgnieniu oka staje się przeszłością. Ale wbrew pozorom, to dobra wiadomość.
Kiedy coś puszczamy, kiedy nie zatrzymujemy, kiedy coś odchodzi, coś nowego przychodzi. Jak w porach roku, które następują po sobie. W tym znaczeniu przemijanie i tracenie umożliwia rozwój, dojrzewanie – tworzy przestrzeń na nowe i staje się, przy odpowiednich warunkach, szansą i możliwością. To jest życie i jego ruch, które zadziewa się w rytmie przypływów i odpływów.
Strata jest złożona z emocji – strach, smutek, żal, gniew, rozczarowanie, wstyd – i jeśli tylko dostaną przestrzeń by wybrzmieć, usuną się w cień. W ten sposób do życia przenika witalność, radość i światło.
Utrata była, jest i będzie trudnym i złożonym procesem. Potrzebuje czasu, ale też wymaga odwagi porzucania starych schematów, co nie znaczy, że musimy zanurzać się w niej od razu po sam czubek głowy. Czasem wystarczy przyzwolenie na jeden gest, mały eksperyment, drobna zmiana w kierunku otwarcia, by ciało zadbało o resztę – o nienaruszające tempo przemian, które dzieją się w nas.
PODZIEL SIĘ ZE ŚWIATEM