„Kiedy żyjesz szczerze wobec tego, kim jesteś i co jest dla ciebie ważne, ludzie, którym podoba się to, co pokazujesz, przyjdą bliżej, a ci, którym się to nie podoba – odejdą. Będą straty. Wtedy twoje życie stanie się dla ciebie domem.” – Peter Philippson (psychoterapeuta Gestalt).
Dom. To jest wielka, piękna i ważna metafora, z którą można pracować na wiele różnych sposobów. Dom nie tylko w znaczeniu fizycznej przestrzeni, ale dom jako my. Nasze ciało jako miejsce do życia, miejsce w którym możemy się rozwijać, wzrastać i integrować siebie. Nasze schronienie. Z jego granicami, emocjami i świadomością.
Gdy urządzamy swój dom – swoje życie, najważniejsze, aby to nam było w nim dobrze. Innym nie musi się on/o podobać, nie muszą się w nim dobrze czuć, bo to my go zamieszkujemy, a nie oni. Czasem inni ludzie próbują urządzać nasze domy za nas – najczęściej, gdy jesteśmy dziećmi i później w dorosłości, gdy wciąż na to pozwalamy. Taki dom, nawet najpiękniejszy i najbardziej okazały, staje się więzieniem, a życie w nim nie przynosi radości – bo nie należy do nas.
Bywają też domy zaniedbane. Z ich ścian odpada stara farba, a w oknach panuje mrok. Nie ma furtki i drzwi są ciągle otwarte, więc każdy może do nich wejść bez pukania.
I bywają domy opuszczone, w których od dawna nikt nie mieszka. Choć budynek stoi, a wokół niego toczą się pozory życia, w środku panuje chłód. Pomieszczenia stoją puste i samotne.
Jednak jakby nie było, do domu – do siebie zawsze można powrócić. Wejść w dialog z zepchniętymi w mrok częściami nas, aby zamiast pustoszyć przestrzeń, stały się naszymi sprzymierzeńcami. Zrobić remont i urządzić w sposób, w jaki sami chcemy żyć. Wpuścić w jego wnętrze światło, by zobaczyć, ile ma nam do zaoferowania.
W takim procesie bardzo pomocna jest rozmowa oraz obecność drugiej wspierającej osoby – sięgnięcie po wsparcie, pomoc psychologiczną lub psychoterapię.
Nigdy nie jest za późno na krok w kierunku siebie.
PODZIEL SIĘ ZE ŚWIATEM