Żałoba i doświadczenie straty to trudny, ale jednocześnie niezwykle refleksyjny czas. Doświadczając go, zauważamy, że odchodzi od nas nie tylko to, za czym tęsknimy. Odchodzą pory roku. Odchodzą niektórzy znajomi. Odchodzi część nas. Odchodzi znajomy świat. Odchodzą niektóre wartości. A za nimi zmieniają się cele, plany i priorytety. Odchodzi złudzenie, że mamy nieskończony czas.
Na to, aby kochać mocniej.
Na to, aby później spełniać marzenia.
Na to, że kiedyś zdążymy zrealizować rosnący stos pomysłów.
Na to, aby cieszyć się życiem.
Na to, aby spotykać się z bliskimi.
Na to, aby zostawiać siebie na potem.
Odchodzi złudzenie, że mamy nieskończony czas na życie.
Każdego dnia coś odchodzi od nas bezpowrotnie. Jeszcze wczoraj było na coś miejsce, ale dziś już go nie ma. I wcale nie trzeba być w żałobie po śmierci bliskiej osoby, aby przeżywać żal i bolesną stratę. Bo ile jest w naszym życiu takich strat? Tysiące.
Ale to nie tak, że po stracie zostaje w nas czarna dziura i nicość.
Tracimy pracę, ale na jej miejsce może pojawić się bardziej adekwatna.
Tracimy niektóre relacje, ale zacieśniają i pogłębiają się najtrwalsze i najbardziej wartościowe.
Tracimy dzieciństwo, ale przychodzi dorosłość.
Tracimy znajomy obraz świata, ale z nowej perspektywy widać go wyraźniej.
Tracimy zdrowie, ale przychodzi świadomość, aby w końcu o siebie dbać.
Tracimy marzenia, ale robimy przestrzeń do działania.
Tracimy związki i relacje, ale robi się przestrzeń, aby nauczyć się kochać siebie i wejść w inny dojrzały związek.
Tracimy część siebie, ale to była część, która blokowała nas przed wzrastaniem.
Zmieniamy siebie, ale przychodzi dojrzałość.
Odchodzą wartości, ale na ich miejsce wskakują aktualne i dopasowane do dziś.
Kiedy coś odchodzi, coś nowego przychodzi. Tylko, aby przyszło nowe, musi odejść stare. Obu w jednym czasie nie pomieścisz i nie pogodzisz. A co zrobić, aby odeszło stare?
Poddać się nieprzyjemnym emocjom, które przynosi zmiana. Zrobić dla nich miejsce i przeżyć je nie przyspieszając niczego. Pozwolić im być jako naturalnej części życia. Nie walczyć z nimi, ale uważnie obserwować i próbować akceptować. Pozwolić sobie na to, aby czuć się źle, bardzo źle i najgorzej. Wpuścić smutek, złość i łzy.
To nie jest przyjemne, ale wbrew pozorom, to właśnie bycie z tym, co niewygodne, pozwala przejść na jaśniejszą stronę ulicy. Pożegnanie tego, co nieaktualne – znoszonych i ciasnych myśli – to również jeden z etapów, aby podążać w kierunku mocnych stron życia.
A kiedy potrzebujesz, skorzystaj z czyjejś pomocy. To ważne, kiedy inni towarzyszą nam w procesie zmian. Takim towarzyszem może być ktoś bliski, psychoterapeuta, psycholog lub coach.
Nie chcę powiedzieć, że to dobrze, iż przydarza nam się strata i bolesny cios. Byłoby cudownie, gdyby się nie przydarzały. Gdybyśmy nie tracili rodziców, dzieci, relacji, związków, pracy, poczucia własnej wartości, marzeń i planów. Ale przydarza się nam i to niezaprzeczalny fakt. A skoro tak musi być, to chcę położyć akcent na ten jasny punkt. Że każda strata może być punktem zwrotnym do dobrych zmian. Kiedy przyjdzie na to właściwy czas. Wiele zależy od tego, w jaką stronę zdecydujemy się spoglądać i co z tym doświadczeniem zrobić.
Myślę, że o przemijaniu i odradzaniu sporo dobrego możemy nauczyć się od pór roku. Od nieuchronnego cyklu zmian, który istnieje w przyrodzie. W nich jest czas na rozwój, ale i czas na to, aby zatrzymać się i pożegnać. Jesienią muszą spaść liście i deszcz, aby użyźnić ziemię, która wiosną i latem wyda owoce. Tylko nie tak od razu. Jeszcze przyjdzie zima. Natura dobrze wie, że wcześniej trzeba się zatrzymać i dać wewnętrznym procesom czas. Że coś musi odejść, aby nowe mogło przyjść.
„Straty stanowią część naszego życia – są powszechne, nieuniknione i nieubłagane. Są konieczne, gdyż tracąc coś, rezygnując z czegoś i zostawiając coś za sobą, wzrastamy” – Judith Viorst
Dlatego pozwalam odejść…
Starej wersji siebie.
Dziecku, które miało na siebie zupełnie inny plan.
Planom, którym niewygodnie jest na karcie mojego życiorysu.
Zimie, która przyniosła spokój i zatrzymanie.
Relacjom, które nie wnoszą niczego dobrego.
Emocjom, do których zbyt mocno się przywiązałam.
Myślom, którym ze starości zrobiły się zmarszczki.
Perspektywie, przez którą widzę tylko połowę świata.
Marzeniom, których nie zrealizuję.
Książkom, których nie napiszę.
Nawykom, przez które wpadam w czarne dziury Wszechświata.
Puszczam to wszystko. Niech leci w świat jak kolorowy latawiec.
A co zabierze w świat Twój latawiec?